Minęły już cztery miesiące odkąd przepis definiujący odległości między pojazdami na autostradach i drogach szybkiego ruchu wszedł w życie. Miał zakończyć jazdę na zderzaku, a tymczasem rozpoczął problem w weryfikacji odstępów pomiędzy autami. Policjanci nie mają odpowiednich narzędzi, by móc karać kierowców.
W Niemczech przepis jest respektowany
Nowy przepis jest zaczerpnięty od naszych zachodnich sąsiadów. W Niemczech od lat kierowcy nie jeżdżą na zderzaku. W Polsce zdecydowano się wprowadzić zasadę minimalnego odstępu od poprzedzającego pojazdu na tzw. „metodę pół licznika” 1 czerwca tego roku. W praktyce oznacza to, że jeśli jedziemy z prędkością 100 km/h, to powinniśmy zachować odstęp minimum 50 m od poprzedzającego pojazdu. Zapis dotyczy jazdy na autostradzie i drogach szybkiego ruchu.
- Jazda na zderzaku nie tylko powoduje dyskomfort w trakcie jazdy na autostradach lub drogach szybkiego ruchu, ale również może być przyczyną wypadku lub kolizji. Bardzo ważne jest zachowanie odpowiedniego odstępu od poprzedzającego pojazdu, zwłaszcza jesienią, gdy przez trudne warunki atmosferyczne droga hamowania się wydłuża – komentuje Julia Langa, Yanosik Autoplac
Problematyczne jest jednak to, w jaki sposób policja ma wyegzekwować ten przepis w praktyce. Dlaczego? Ponieważ funkcjonariusze nie są w stanie dokładnie zmierzyć odstępu między pojazdami.
Pomiar na oko to dobra metoda?
Metodę tę stosują niemieccy policjanci, którzy poruszają się w nieoznakowanych radiowozach. Najczęściej interweniują w skrajnych sytuacjach, w których kierowca najeżdża innemu kierowcy na zderzak, zwłaszcza, gdy droga jest śliska lub występuje bardzo duże prawdopodobieństwo kolizji. Materiał z interwencji jest nagrywany.
Trzeba również przyznać, że niemieccy policjanci nie wahają się interweniowania i wystawienia mandatu. Wbrew pozorom, kwoty kary nie muszą być wysokie. Gdy kierowca wykaże się skruchą, może zapłacić jedynie 20 euro.
W Polsce funkcjonariusze w nieoznakowanych radiowozach wciąż skupiają się na wyłapywaniu piratów drogowych, których zachowania na trasie są skrajnie niebezpieczne i mogą doprowadzić do tragedii. Rzadkością jest łapanie tych kierowców, którzy jeżdżą na zderzaku.
- Dobrym pomysłem dla każdego zmotoryzowanego jest doposażenie swojego samochodu w wideorejestrator, który umożliwia nagrywanie trasy. W sytuacji, w której kierowca niesłusznie zostałby ukarany mandatem za jazdę „na zderzaku”, ma własne nagranie, które może okazać w sądzie. W aplikacji Yanosik chcieliśmy, aby każdy z użytkowników miał możliwość skorzystania z wideorejestratora i stworzyliśmy opcję, którą wystarczy włączyć w swoim smartfonie i umieścić go na uchwycie, z którego widać drogę – mówi Julia Langa, Yanosik Autoplac
Drony w użyciu policji
Całkiem niedawno w polskiej policji wprowadzono również drony, które miały wspomóc funkcjonariuszu w nadzorowaniu bezpieczeństwa ruchu drogowego. Spotkało się to z dość sceptycznym podejściem zmotoryzowanych, którzy twierdzili, że to kiepski pomysł, który może wpływać na dekoncentrację. Niektórzy z kolei poparli to działanie, twierdząc, że dzięki niemu uda się ujawnić znacznie więcej wykroczeń drogowych.
Po wprowadzeniu nowych przepisów policja zorganizowała kilka pokazów, których celem było zaprezentowanie możliwości wyłapywania kierowców, którzy nie zachowywali odpowiednich odstępów między swoim pojazdem, a jadącym przed nim. Wciąż jednak nie był to efektywny sposób na wykrywanie jazdy na zderzaku na autostradach i drogach szybkiego ruchu.
Drony są niezwykle drogim sprzętem, których używanie wymaga zaangażowania kilku osób. Są również łatwiejsze w uszkodzeniu, a nagrany materiał dowodowy wymaga wielu dalszych czynności formalnych – odnalezienie kierowców, wezwanie ich na przesłuchanie, a także obliczenie prędkości jazdy.
- Obecność dronów na polskich drogach wzbudziła niemałe kontrowersje wśród kierowców. Jeszcze w lipcu spytaliśmy użytkowników Yanosika, co myślą o tym rozwiązaniu i większość z nich wyrażała swoje wątpliwości, sugerując że mogą rozpraszać kierowców, niedokładnie mierzyć prędkość jazdy, a także nieodpowiednio weryfikować tych, którzy jeżdżą na zderzaku. Natomiast ich użycie w ujawnianiu takich wykroczeń drogowych, jak przejazd na czerwonym świetle, spotkało się z aprobatą – informuje Julia Langa, Yanosik
Wielofunkcyjne i laserowe mierniki się nie sprawdzają?
Innymi rozwiązaniami, które wspomagają policjantów w wykrywaniu jazdy na zderzaku są urządzenia wielofunkcyjne, którymi można zmierzyć prędkość pojazdów, odległości między nimi, a nawet przejazdy na czerwonym świetle oraz laserowe mierniki, którymi można zmierzyć odstępy między samochodami.
Te pierwsze można z powodzeniem wykorzystać w mobilnych patrolach, a nawet zamontować je na stałe nad drogami szybkiego ruchu. Jednak problemem jest ich cena… Jedno urządzenie wielofunkcyjne kosztuje więcej niż fotoradar (ok. 250 tys. zł), a polska policja nie posiada ani jednego takiego miernika. I nawet gdyby został zakupiony, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia problemów z kompatybilnością sieci informatycznej z miernikami.
Laserowe urządzenia pomiarowe są już od dawna testowane przez polskich policjantów. W praktyce jednak stosuje się je wyłącznie w sytuacjach skrajnych wykroczeń, ze względu na nieznajomość błędu pomiaru.
Nowe przepisy zakazujące jazdy na zderzaku na autostradach i drogach szybkiego ruchu miały zwiększyć bezpieczeństwo i poprawić komfort jazdy. Jednak wciąż występuje problem z weryfikacją odstępów pomiędzy pojazdami w praktyce. Najlepszą metodą okazuje się pomiar na oko, lecz nie da się ukryć, że jego wynik wciąż będzie łatwo podważyć w dalszym postępowaniu.
Dziękujemy za odwiedzenie Aktualności Yanosik, gdzie znajdziecie Państwo najnowsze informacje dotyczące motoryzacji, w tym informacje prasowe, zdjęcia czy relacje video, a także historie o naszych pracownikach czy naszej organizacji.
Jeżeli macie Państwo dodatkowe pytania lub chcecie nawiązać współpracę poszukiwanej przez siebie informacji, sugerujemy następujące formy kontaktu:
Jeśli jesteś przedstawicielem mediów, prosimy o kontakt z [email protected]